Mówi się, że za młodu człowiek sięga szczytów a na starość korzeni. Chociaż nie czuję się stara, albo lepiej , tak stara, to przyznać trzeba, że coś w tym jest. Któregoś październikowego dnia, gdy obmyślałam przyjęcie imieninowe dla moich panów ( Tadeusz i Szymon) zaświtała mi w głowie myśl, taki nagły impuls. Zwykle tak mam, chodzę z problemem "z tyłu głowy" i nagle... jest! Tak było i tym razem. Urządzę imieniny z przesłaniem "Smaki dzieciństwa". Uprzedziłam stałych bywalców (przyjaciół), że najmilszym prezentem będzie samodzielnie przez nich przygotowana potrawa zapamiętana z domu rodzinnego. Trochę się bałam mieszanki smaków i zapachów, ale byłam ciekawa pomysłów i cieszyłam się, że będziemy mieli okazję pozaglądać do naszych domów "od kuchni". Na początku reagowali sceptycznie, ale wkrótce zaczęło się wertowanie starych przepisów, wydzwanianie do pozostałych członków rodziny i ....obudziły się wspomnienia. Krążyły w eterze rodzinne anegdoty, ożywiły się zatarte wspomnienia, odnowiły kontakty.
Aż nadszedł w końcu dzień spotkania, 28 października. Przygotowany stół, w jesiennej odsłonie, szybko zapełnił się kulinarnymi arcydziełami naszych gości. W naszym imieninowym menu znalazły się potrawy z różnych krańców Polskich, bo tak się składa, że w większości nie jesteśmy rdzennymi mieszkańcami naszego miasta. Były więc kresowe bliny z kapustą, wielkopolska sałatka śledziowa, faszerowane pieczarki( rodzice byli właścicielami pieczarkarni), tradycyjna sałatka jarzynowa z majonezem, smażonka z wielu gatunków mięsa świeżo z targu przyniesionych, chleb w domu pieczony z domowym smalcem i pysznym kiszonym ogórkiem, sałatka gyros( smak dzieciństwa mego syna) oraz przepalanka ku pokrzepieniu serc. A na deser oczywiście placek drożdżowy ze śliwkami, sernik i szarlotka. Mieszały się smaki i zapachy a wraz z nimi wspomnienia. Poznaliśmy się jeszcze bliżej, chociaż spotykamy się od wielu lat.To był naprawdę udany wieczór, wieczór powrotów do rodzinnego domu tym razem przez kuchenne drzwi.
Słowa z kominka podziałały jak impuls, który pojawia się nagle i znika niepostrzeżenie. Został po nim tylko ten post, który z powodu moich miernych zdolności literackich nie oddaje w pełni, tego, co chciałam przekazać. Mam jednak nadzieję, że wywoła w Was miłe wspomnienia rodzinnego domu i chociaż na chwilę wrócicie do tamtych dni, niekoniecznie przez kuchenne drzwi.
Pozdrawiam
Marysia
Ps. Młodzi ludzie, przyjaciele mego syna stwierdzili, że oni na takie spotkanie musieliby przynieść hamburgery, hot dogi i pizze.
Ale miałaś świetny pomysł!!! Szkoda, że nie pokazałaś nam zdjęć stołu.
OdpowiedzUsuńPS. I szkoda, że mnie tam nie było, bo lubię jeść;)
Było, minęło pozostało wspomnienie. Zdjęć nie zrobiłam, bo wtedy nie myślałam o blogu.Żałuję. Na następną imprezę zapraszam.
OdpowiedzUsuńMuszę podpowiedzieć ten pomysł moim kochanym Rodzicom! Oni mają swoich bliskich znajomych i przyjaciół, którzy chętnie podchwycą temat:)
UsuńDziękuję za zaproszenie;))
PS. Wszystkie posty już przeczytane! Podoba mi się u Ciebie - zarówno w domu jak i na blogu:))
Super pomysł i wspaniale, że udało się go zrealizować :-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie kulinarne uczty.
Bardzo fajny pomysł,chociaż mój smak kojarzący się z domem jest mało imprezowy, bo to zupa pomidorowa :-) I tak sobie pomyślałam, że Doniu by chyba pomyślał to samo, ale z ciekawości go zapytam :-)
OdpowiedzUsuńZupa pomidorowa podana w ładnych miseczkach może być doskonałym starterem.
OdpowiedzUsuńfajnie , to zaplanowałaś ...powrót do smaków dzieciństwa ,a ja wracam też do smaków z dzieciństwa i smaków Taty kiedy do niego przyjeżdżałam...
OdpowiedzUsuńa jaka , to jest wielkopolska sałatka ?
UsuńZapytam autora i podam przepis, wiem, że były śledzie, cebula, jabłko i coś tam jeszcze
UsuńJa byłam niewyobrażalnym niejadkiem i jedyne co mi się kojarzy z dzieciństwem kulinarnie i neutralnie to ...jabłko z solą!:))
OdpowiedzUsuńPomysł świetny i zobacz jak ożywiło się od razu towarzystwo!
Uściski
Miałam sąsiada, który jadał placek drożdżowy z musztardą więc Twoje jabłko z solą nie jest najgorszym smakiem.Pozdrawiam
UsuńWspaniały pomysł na rodzinne spotkanie. Muszę podchwycić, bo u nas wciąż coś się dzieje, jednak wieczoru wspomnień smaków nie było. Dzięki za inspirację. Pozdrawiam serdecznie,
OdpowiedzUsuńMiłej zabawy
UsuńPomysł wspaniały! Czekam na kolejny... Może teraz babcine smakołyki?... Każdy z nas wspomina swoją ukochaną babcię i jej "coś" słodkiego...
OdpowiedzUsuńMoja babcia piekła jabłka we "framudze" kaflowego pieca. Babcia odeszła a smak pozostał.
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń