poniedziałek, 29 stycznia 2018

Na powitanie

Na powitanie
Moja pierwsza metryczka i to od razu z przytupem, z przytupem, bo powstała na powitanie mojej małej sąsiadki, córki uzdolnionego muzyka, o którym pisałam wcześniej, opisując ulicę, na której mieszkam, i na dodatek... Marysia. Haftowanie było więc szczególną przyjemnością, pełną rozmyślań o cudzie narodzin i radości, którą daje nowe życie.A oto, jak udało mi się namalować igłą, to, co czułam licząc krzyżyki, dobierając dodatki i przerabiając ramkę.

 








I to już wszystko na dzisiaj. Pozdrawiam.

Marysia

piątek, 26 stycznia 2018

Były sobie drzwi...

Były sobie drzwi...
zwykłe drzwi od kuchennej szafki, a właściwie drzwiczki. Wszystko zaczęło się od pomysłu zaproszenia do naszej kuchni Tekli, czyli zmywarki.Pomysł ten, mimo swojej genialności, wywołał dość istotne kuchenne rewolucje. Zaburzony został spokój i linia zabudowy tej niezwykle ważnej strefy naszego domostwa. Tekla zajęła należne jej miejsce, a w garażu, przez długi czas, pomieszkiwały rzeczone drzwiczki, już niepotrzebne, ale w całkiem dobrej kondycji. Długie miesiące omijałam je obojętnie, aż któregoś dnia , pod wpływem nagłego impulsu zrodził się pomysł. W ruch poszły pędzle, farby, transferowe wzory i powstało takie COŚ, niby wieszak, niby panel ścienny, niby nie wiem co, które zawisło w naszej sypialni urządzonej w delikatnym stylu shabby. Może się podobać lub nie, ale to już kwestia gustu, a z tymi się nie dyskutuje. Pomysł został zrealizowany i przez jakiś czas, dopóki nie zostanie wyparty przez inne COŚ, powisi na sypialnianej ścianie w pastelowym kolorze lawendy.










I tak oto niepotrzebne stało się przydatne.

I tym optymistycznym akcentem kończę na dzisiaj

Marysia

sobota, 20 stycznia 2018

Zima , pączki i motyl.

Zima , pączki i motyl.
Trochę dziwne zestawienie, bo jak się ma zima do pączków a tym bardziej do motyla? Otóż, gdyby przyjrzeć się temu dokładniej i popuścić nieco wodze fantazji, to i taki team jest możliwy.Wszystko zaczęło się któregoś ranka, gdy ni stąd ni zowąd zaczął padać śnieg. Wielkie, śnieżne płatki tańczyły w powietrzu tworząc niesamowity, magiczny widok. Przypomniała mi się moja mama, która w zimowe poranki  budziła nas słowami " Pada śnieżek, płatki małe, obsypują pola całe". Ten zwyczaj zabrałam ze sobą i do dzisiaj, gdy za oknem robi się biało, budzę mojego syna słowami tej śnieżnej rymowanki, zresztą ku jego wielkiej radości.
Wróćmy jednak do meritum.Otóż biała zima zauroczyła mnie tak bardzo, że nie mogłam się oprzeć pokusie i obfociłam teren za kamiennym murkiem, a wraz z nim dokończony już, chociaż jeszcze nie oprawiony, zimowy obrazek. Moim zdaniem, w kolejnej konfrontacji, wypadł całkiem dobrze, a osiadające na nim płatki śniegu podziałały jak swoisty make up.Makijaż jednak nie był wodoodporny i szybko zniknął, jednak ulotność chwili, zapisana w kadrach, pozostała.
















Przy okazji, na sesję zdjęciową, załapał się motyl, który przysiadł na imieninowej karteczce przygotowanej na lutowe wyzwanie w zabawie Imieniny miesiąca, u Hanulki.


Kolorowy motyl, w zimowej scenerii, to widok niecodzienny, ale moim zdaniem interesujący i piękny. Zresztą zobaczcie same, jak jego delikatność i ulotność  współgra z lekkością i bielą śnieżnego puchu.Dla mnie pięknie.









Pozostały jeszcze pączki, które od wielu lat smażę, zgodnie z bardzo starą  recepturą. Raz w roku, w karnawale, a karnawał gości u nas w zimie, więc powiązanie pączków z zimą jest oczywiste. Przepis na owe pączki, przywodzi na myśl kolejne wspomnienia, o pewnym Panu, którego wujostwo, jeszcze w czasach przedwojennych, byli właścicielami cukierni, a w niej wypiekali doskonałe pączki. Ja pamiętam ich smak, nie dlatego, że żyłam w tych czasach, ale dlatego,że potomek cukierników, ów Pan, z którym jakiś czas temu pracowałam, kultywował tradycję pieczenia karnawałowych pączków według przepisu swoich przodków i właśnie raz w roku, w karnawale, dzielił się z nami tymi pysznościami. Pana już nie ma, ale przepis pisany jego ręką pozostał i do dziś budzi we mnie sentymentalne wspomnienia. Dziękuję Panie Michale za te smakowite doznania.


A oto moje dzisiejsze zaproszenie na  degustację.



I tym słodkim akcentem kończę moje dzisiejsze spotkanie a Wami. Mam nadzieję, że udało mi się dowieść, że tytuł dzisiejszego posta nie do końca jest absurdem.

Pozdrawiam serdecznie życząc miłego weekendu i owocnych poczynań w nadchodzącym tygodniu.

Marysia

wtorek, 16 stycznia 2018

W odpowiedzi na wyzwania

W odpowiedzi na wyzwania
 Zachęcona przychylnymi komentarzami pod moimi  pracami postanowiłam przyłączyć się do kilku blogowych zabaw. Są one  doskonałą okazją do zaprezentowania prac, podziwiania talentów, szukania inspiracji oraz zachwycania się różnorodnością interpretacji tych samych tematów."Narzucone" wyzwania pobudzają kreatywność, pozwalają zejść z utartych szlaków i wyjść poza ramy własnych upodobań i przyzwyczajeń. Jednym słowem motywują, rozwijają i.... sprawiają przyjemność.I tak oto jestem z moim dorobkiem ostatnich tygodni.
Pierwsza karteczka jest odpowiedzią na wezwanie w zabawie u Ani,


 gdzie z proponowanych wariantów wybrałam opcję sznurek-kościółek-napis .






Kolejną zgłaszam do zabawy u Uli, która tym razem zaproponowała mapkę.


Nie miałam pomysłu na haft, więc pobawiłam się skrapkowaniem, wprawdzie w  bardzo skromnej wersji, ale jest.




A tak oto próbowałam swoich sił w zakładkowym wyzwaniu u Magos, która zaproponowała zabawę z kolorami.


 Zwykle nie korzystam z tak intensywnej kolorystyki, ale chcąc sprostać regułom, wyszłam poza utarte szlaki i ....całkiem mi się ta wycieczka spodobała.
Zresztą oceńcie same.







 Moje kolorowe zakładki zgłaszam również do zabawy u Reni, która proponuję całoroczne świętowanie.
.
W związku z tym, że nie mają one  typowego świątecznego charakteru, muszę ujawnić ich przeznaczenie. Otóż polecą one do adresatek w ramach zabawy Podaj dalej. A propos , nadal czekam na jeszcze dwie chętne osoby do zabawy u mnie. Zapraszam serdecznie. Postaram się Was nie rozczarować.

Odpowiedzią na kolejne wyzwanie, tym razem u xgalaktyki,


 jest skrzacia zawieszka.W koszyczku z robótkami czekają kolejne, bo ich uroda uwiodła mnie totalnie.Sprawdzą się doskonale na przyszłorocznej choince, ale o tym innym razem.





Jeśli o wyzwaniach mowa, to pozwólcie, że odniosę się jeszcze do proponowanej przeze mnie zabawy we wspomnieniowy patchwork. Post, w którym napisałam o moim pomyśle miał na celu zebranie waszych opinii na jego temat, szczegóły przedstawię nieco później, gdy wykonam pierwsze elementy mojego projektu. Dziękuję za zainteresowanie i zapraszam do wspólnego zbierania wspomnień.

Na dzisiaj, to już wszystko. Pora zabrać się  za kolejne prace, bo terminy krótkie, a czasu jak zwykle niewiele.

Marysia

Copyright © 2016 StopChwilka , Blogger