Miłość do poduszek tkwi we mnie od zawsze. Pełno ich było w moim łóżeczku, na kanapie i w kąciku zabaw. Były wszechobecne. Moja zdolna i kreatywna mama szyła je ze skrawków materiałów więc cieszyły oczy kolorami i wymyślnymi wzorami. Moje poduszkowe uzależnienie osiągnęło apogeum, gdy w czasie podróży na południe Polski, gdzieś w okolicach Katowic, uświadomiłam sobie brak mojej ulubionej "pećki". Nie pomogły tłumaczenia, obiecanki kupienia nowej i inne rodzicielskie zabiegi.Moja pećka pozostała w domu ( okolice Piły) i to był ogromny dramat dla pięcioletniej dziewczynki, jaką wtedy byłam. Tragedia tak wielka, że nie pozwalała mi żyć.W obliczu mojego uporu i żalu, którego nie dało się niczym utulić, mój kochany tatuś, wsiadł w pociąg powrotny i następnego dnia wrócił z pećką. Moja radość była przeogromna, chociaż nie jestem pewna, czy zrekompensowała trud podróży mojego rodziciela. Ale byłam wredna i uparta, prawda?! Dziękuję Ci Tato za wyrozumiałość. Dziś moje zachowania złagodniały i rozmył się gdzieś roszczeniowy stosunek do życia, ale zamiłowanie do poduszek pozostało. Nie sprawdzałam etymologii słowa poduszka, ale wczoraj, gdy przemyśliwałam tekst tego posta skojarzyło mi się ono z czymś "pod uszka", chociaż mój mąż patrząc na nieco zmaltretowane kanapowe coach potatoes, stwierdził, że ich nazwa wzięła się zapewne od "poduszenia". Nie wiem jak jest naprawdę, ale dla mnie, to po prostu pećki, i już! Ale dość już tych poduchowych wspomnień, czas na działanie.Piękne słoneczne dni zachęcają do spędzania czasu na świeżym powietrzu. W otoczeniu kwiatów i zieleni , w towarzystwie licznego ptactwa kawa inaczej smakuje, książka wydaje się jeszcze bardziej interesująca a robótkowanie nabiera tempa.Rodzą się nowe pomysły i ochota na ich realizację. Zainspirowana wspomnieniami i nieco twardym ogrodowym krzesełkiem postanowiłam ten krzesełkowy dyskomfort okiełznać.Pomyślałam o poduszkach. Przeszukałam moją przydasiową szafę, w której jak się okazało, zalegały niezliczone zasoby resztek materiałów, koronek i guzików. Prawdziwe skarby, gromadzone przez lata. Typowe zbieractwo, podobno uznano je za jednostkę chorobową! Potem kilka dni spędzonych na poszukiwaniu inspiracji i w końcu przemyślenia nabrały realnych kształtów. Aby przetworzyć je na konkrety zalogowałam się przy maszynie do szycia (wykorzystałam te deszczowe) i oto efekty mojego działania.Przedstawiam Wam moje pećki, w towarzystwie nowych mieszkańców przestrzeni za kamiennym murkiem.
Zwyczajem domu za kamiennym murkiem jest cotygodniowe zaproszenie na kawę i ciasto. Tym razem rolada biszkoptowa z truskawkami i kremem jogurtowym. Lekka, pyszna i w porównaniu z innymi słodkościami niskokaloryczna.Wprawdzie paskuda nie dała się ładnie zawinąć, ale smak pozostał niezmieniony, jednym słowem "Niebo w gębie". Polecam.
Przepis na krem jogurtowy, bo biszkopt każdy wie jak zrobić. Trzeba go tylko zrolować po upieczeniu i gotowe.
Składniki:
1l gęstego jogurtu naturalnego ( ja użyłam greckiego)
1/2 szklanki cukru pudru
1/2 szklanki kremówki
2 łyżki żelatyny + 3 łyżki wrzątku ( ja zastosowałam galaretkę truskawkową rozpuszczoną w 1/2 szklance wody)
owoce sezonowe
Wykonanie:
Jogurt wylać na gęsto sito, poczekać aż odcieknie serwatka (około 2 godzin).Galaretkę rozpuścić w 1/2 szklanki gorącej wody i pozostawić do wystudzenia. Kremówkę ubić z cukrem, dodać jogurt i tężejącą galaretkę, starannie wymieszać. Pozostawić aż krem zacznie tężeć. Rozsmarować na cieście, posypać obficie owocami ( truskawki kroiłam na mniejsze kawałki), zwinąć roladę, schłodzić. Posypać cukrem pudrem i ... zjeść, najlepiej w dobrym towarzystwie. Smacznego!
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego tygodnia.
Marysia
Pasują do błękitu nieba, najbardziej podobają mi się te motylkowe, ale to już wiesz:-)
OdpowiedzUsuńPoduszki przepiękne; widać wspaniale Twoją pasję motylkową!!!
OdpowiedzUsuńKrzesła komponują się z nimi bajecznie!!!
Moja kanapa chętnie zaadoptuje jedną lub dwie!
:) :) :)
Kiedy planujesz kolejne ciasto z truskawkami?
Czy odwiedziny wskazane?
...myślę, że wykorzystam Twój przepis w przyszły weekend, bo córcia uwielbia truskawki
Smacznego i pozdrawiam.
Ciasto może być na życzenie. Poświęcę się i nie pójdę na spacer. Zamówienie na poduszki przyjęte.
UsuńPoduszki fajne - motyle lubię chyba wszędzie;))
OdpowiedzUsuńA historia o poduszce świadczy o tym jak kochani Rodzice potrafią się poświęcić dla dzieci:)))
PS. Rolada pychota - na sam widok cieknie ślinka;)))
Ale ta historyjka dowodzi również jak niedobre mogą być rozkapryszone dzieci.Ciasto rzeczywiście pyszne. Warto spróbować.
UsuńMarysiu! Poduszki Śliczne, A sesja zdjęciowa w tym pięknym plenerze przeurocza,Masz bardzo ładne kwiatki w Swoim otoczeniu, Podusie widzę nawet kolorem są dopasowane do Filiżanek, pięknie , Współczuję Twojemu tacie ,taki kawał drogi musiał się wrócić, Ale chyba musiałaś być jego ulubioną Córusią że takiego czynu dokonał :-) Pozdrawiam Cieplutko
OdpowiedzUsuńDziękuję Krysiu za odwiedziny i miłe słowa. Masz rację, zawsze byłam ulubioną Córusią, bo pierworodną.
OdpowiedzUsuńPiękne poduszki i piękne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńte motylki mnie urzekły, z reguły krztałty dokładnie sie obrabia gęstym zygzakiem a Ty zrobiłaś coś lekkiego i delikatnego
pozdrawiam serdecznie
Znalazłam ten sposób w necie i też bardzo mi się spodobał. Myślę, że z czasem lekko się wystrzępią chociaż są na flizelinie, ale to im doda uroku. Krzywe ściegi też są zamierzone.Pozdrawiam
UsuńWzruszająca historia. Tata to prawdziwy bohater domu:-)
OdpowiedzUsuńZważywszy na to, że wówczas podróżowało się głównie pociągami(samochody były na talony i w zasadzie tylko dla możnych tamtego okresu), to tym bardziej super hero trzeba by Go ogłosić.
OdpowiedzUsuńfajne te Twoje piećki ;) zwłaszcza te z motylami ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Widzę,że motyle mają branie.
UsuńOoo, bo zaraz padnę - jak można mówić pećki na takie dzieła sztuki! No, Marysiu, ogarnij się! ;)))) Przecież to podusie przez duże P. ;)
OdpowiedzUsuńŻartuję sobie, bo śmieszna ta nazwa (nie słyszałam nigdy), ale poduszki zrobiłaś fantastyczne! Te z motylami to mistrzostwo świata. Zdolniacha z Ciebie niesamowita!
Uściski słoneczne!
Lubię Twoje dowcipne komentarze i ten też mi się bardzo podoba.Dzięki za miłe i pochlebne słowa. Etymologia słowa "pećki" jest bardzo prosta, to pomysł pewnej małej dziewczynki, czyli Marysi, dzisiaj już bardzo dojrzałej, ale pećka w moim słowniku pozostała i to bez niej spać nie mogę.
UsuńTakie dziecięce neologizmy często wchodzą do słownika domowego na stałe. U nas też funkcjonują, np. krem na swędzonkę, czyli maść na ugryzienia komarów.:-)
UsuńI to też okruchy wspomnień, które trzeba ocalić od zapomnienia.
UsuńWspaniałe podusie!!!Przepiękne zdjęcia!!! Serdecznie pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuńDzięki za wizytę i pochwały i pozdrowienia. Cieszę się, że zagościłaś u mnie. Życzę miłego pobytu.
UsuńPięknie dziękuję i jestem dumna, że udało mi zrobić coś, co się również innym podoba.
OdpowiedzUsuńUrocze poduszeczki!
OdpowiedzUsuńKawka z przepyszną roladą w tak przystrojonym kąciku to musi być wielka przyjemność :-)
I tak właśnie jest. Zapraszam.
OdpowiedzUsuńCudne poduszki :) Nazewnictwo pećki słyszę pierwszy raz ....
OdpowiedzUsuńMoja starsza córka też nie ruszała się bez poduszki nigdzie , brak poduszki groził katastrofą !!Nawet jedna miałam na stałe zapakowaną w samochodzie , więc rozumiem t=Twego rodzica .
Witam Twoją córkę w pećkoklubie. Ona najlepiej wie jak dotkliwy jest brak ulubionej podusi.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPięknie ozdobiłaś krzesełka :) Twoje poduszki tworzą niepowtarzalny klimat. Wszystkie zebrane elementy tworzą idealną całość.
OdpowiedzUsuńDziękuję, cieszę się, że to zauważyłaś i Ci się podoba.
UsuńPoduszki uszyłaś urocze, za mną tez ostatnio chodzi niebieski i błękit i poduszki wokół wszędzie:))mój M. tylko wzrusza ramionami:) Twoje okno ze skrzynka mnie zachwyciło...mam w planie cos podobnego tylko kiedy będzie czas??? Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWyobraź sobie, że to okienko ma ponad 100 lat. Wisi tam, aby odwrócić uwagę od niezbyt urokliwego muru.A czas trzeba gonić, na pewno się uda.
UsuńŚliczne poduszeczki i wspaniałe zdjęcia ogrodu:)
OdpowiedzUsuńPrześliczne poduszki , bardzo pomysłowe i idealnie pasują do krzesełek. Dziękuję za przepis i pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńOjjj przysiadłabym przy takim stoliku i na takich ślicznych poduszkach :)
OdpowiedzUsuńcudnie tam u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńteż kocham poduchy wszędzie pełno...ale mi w pamięci wciąż te motylki z rechalie:)cudne