Dziś tylko na krótką chwilkę wpadam, bo walizeczkę spakować muszę, jutro bowiem z przyjaciółmi na podbój Wrocka się wybieramy.
Mój niedawny w tym mieście pobyt, tak bardzo towarzystwo zainspirował, że innej rady nie ma i w podróż do miasta krasnali udać się trzeba.
Hotel zaklepany, na samiuteńkiej starówce, opinie o knajpkach przeczytane, plan zwiedzania na wczorajszym "zebraniu" zatwierdzony, konieczne bilety zakupione, droga rozpoznana,
tylko jeszcze walizeczkę spakować trzeba i ... w drogę.
Aby jednak blogowego światka nie zaniedbać i tradycji cotygodniowego posta zadość uczynić,
damę do towarzystwa Wam zostawiam,
i na przychylne jej przyjecie liczę.
Wiele godzin z nią spędziłam, żmudnie krzyżyki na lnianym płótnie licząc,
czasami złość okrutna mnie brała, gdy te równiutko układać się nie chciały,
ale w końcu
udało się,
i teraz owa dama, pod moją nieobecność,
towarzystwa Wam dotrzymać spróbuje.
Najpierw jednak spacer za kamiennym murkiem z nią odbyłam, aby wiośnie w pełnym rozkwicie się przyjrzeć i temat "do rozmowy" zadać.
Teraz sam na sam z rzeczoną Was pozostawiam ,
a ja na poszukiwanie krasnali do Wrocka ruszam.
Relację po powrocie zdam oczywiście, więc do następnego napisania.
Miłej majówki życzę
Marysia