Na spotkanie, i to nie byle jakie, bo "branżowe" się wybieram, a więc bez gościńca nie da rady.
Długo rozmyślałam, czym te rękodzielniczo zakręcone osóbki na pamiątkę twórczego zlotu obdarować, aż w końcu, mój wybór, na skromne igielniki padł.
Każda hafciarka wśród swoich przydasi takowy posiadać powinna, a że zwykle szewc bez butów chodzi, to ja za niego robotę wykonać postanowiłam.
Wzory prawie jednakie, coby "zgrzytów" nie było, kolorystyka różna, aby nudą nie wiało,
i oto są,
siedem "małych co nieco",
które, mam nadzieję, dziewczynom do gustu przypadną i o spotkaniu przypominać będą.
Zanim jednak w walizce się zalogują i w podróż wybiorą,
jeszcze na sesje zdjęciową wybrać się muszą i w towarzystwie wiosny,
która za kamiennym murkiem zagościć próbuje,
kilka fotek, ku pamięci, sobie "strzelić".
Najpierw, zauroczone, wśród tulipanów przysiadły, pięknie kropelkami niedawnego deszczu przybranych,
potem, mimo kolców, do pączków pigwy się przytulić się spróbowały,
i nieco pokłute, w mięciutkich wierzbowych baziach, ulgę próbowały znaleźć.
Jednak długo z terapii korzystać im nie było dane, bo czar hortensji, silniejszym się okazał.
Nieco dalej niebieściutkie cebulnice pięknie zakwitły, więc i tej atrakcji nie można było pominąć.
Przysiadły na chwilkę, lecz już bratki zalotnie kolorami mamią i na spotkanie proszą.
Jeszcze po drodze różę odwiedzić trzeba było, aby delikatnością świeżych liści się zachwycić,
potem odpoczynek króciutki wśród delikatnych kwiatów rumianki
oraz z miechunką spotkanie,
aby na zakończenie z bukszpanem pogadać i na kamienny murek okiem rzucić.
Najpierw, zauroczone, wśród tulipanów przysiadły, pięknie kropelkami niedawnego deszczu przybranych,
potem, mimo kolców, do pączków pigwy się przytulić się spróbowały,
i nieco pokłute, w mięciutkich wierzbowych baziach, ulgę próbowały znaleźć.
Jednak długo z terapii korzystać im nie było dane, bo czar hortensji, silniejszym się okazał.
Nieco dalej niebieściutkie cebulnice pięknie zakwitły, więc i tej atrakcji nie można było pominąć.
Przysiadły na chwilkę, lecz już bratki zalotnie kolorami mamią i na spotkanie proszą.
Jeszcze po drodze różę odwiedzić trzeba było, aby delikatnością świeżych liści się zachwycić,
potem odpoczynek króciutki wśród delikatnych kwiatów rumianki
oraz z miechunką spotkanie,
aby na zakończenie z bukszpanem pogadać i na kamienny murek okiem rzucić.
Tych kilka zdjątek Wam pozostawiam, a sama na spotkanie zmierzam.
O tym jak było, co było i gdzie było napiszę, gdy wrócę.
Pozdrawiam Was wszystkich,
miłego weekendu życzę
Marysia