No właśnie, co zrobić z literką Y, która w alfabecie przedostatnie miejsce zajmuje i wielce przydatną jest, spółgłoski rozdzielając, aby wymówić się dały, ale na pierwsze miejsce jakoś zalogować się nie chce?
Chyba tylko, za uczniowskim sposobem wyrażania niewiedzy podążając, powiem Yyyy....,
co jak matematyczna niewiadoma, dosłownie i w przenośni zabrzmi.
Jednak problem nadal nierozwiązany pozostaje, bo ani przenoszenie na drugą stronę, ani wyznaczanie, ani metoda przeciwnych współczynników, nie pomogły.
Jedyne, co do głowy mi przychodzi, to Y, jak Youtube, gdzie dość często, przy różnych okazjach, nie tylko z haftem związanych, bywam. No i może Y, jak (New) York, którego fragment mojemu synowi czas jakiś temu wyhaftowałam, aby namiastkę spełnienia swoich marzeń miał.
Gdyby jeszcze od Anglików Y, jak yellow wypożyczyć , to i świat na żółto można by pomalować.
Tymczasem, kilka dni temu, świat wokół mnie zjawiskowo się zaróżowił i to dosłownie, nie w przenośni. Odpoczywałam na tarasie po bardzo upalnym dniu, wieczorną ciszą się delektując, gdy nagle wszystko wokół w różowej poświacie utonęło. Tak się jasno i ślicznie o tej porze zmierzchania zrobiło, a było około 21, ze prawie z zachwytu zamarłam. Spojrzałam na zachód, a tam niebieściutko
za to na południu, obłoki w róż się przybrały, sprawiając, że poczułam się się jak mieszkanka bajkowej krainy.
Wrażenie było niesamowite, a moje amatorskie zdjęcia, tylko część tego różanego uroku oddają.W takich chwilach żal, że profesjonalnego sprzętu i umiejętności się nie ma.
Ale nie tylko na łapaniu ulotnych wrażeń czas mi upłynął. Troszkę bardziej przyziemnym radostkom się oddałam, ale równie przyjemnym i miłym.
W sobotnie popołudnie do szwagierki, z takim oto urodzinowym prezentem się udałam.
Książkę polecała kiedyś na swoim blogu Monika, zakładkę wykonałam sama, nieco sposób wykończenie modyfikując.
Mam nadzieję, że Jubilatka z chęcią literaturze się odda i coś dla siebie w niej znajdzie.
Dokończyłam też, w marcu rozpoczęte motylkowe trio, które puste miejsce na ścianie, w moim odnowionym pokoju zapełnić miało. I w taki oto sposób, trzy barwne motyle, krzyżykami i półkrzyżykami haftowane, w ramkach umieścić się dały i przeznaczone dla nich miejsce zajęły. Barwy motylich skrzydełek do ogólnej kolorystyki pokoju starałam się dobrać, podobnie jak z lekka "przytarte" kontury do stylu, w jakim został urządzony.
Zobaczcie zresztą same i oceńcie, czy zamierzony efekt udało mi się osiągnąć.
Ale to nie koniec weekendowych przyjemności, bo jeszcze wokół stołu przyszło mi się zakręcić. Najpierw Szymon malinową nalewkę "nastawił", aby ku zdrowotności, cenne malin walory zachować.
Potem ja, na wieść, że goście jadą, w kuchni się zalogowałam jadło na grilla szykując i miejsce pod wiatą do biesiadowania, przy pomocy mojego M szykując.
Z niecierpliwością i ciekawością na gości czekałam i w końcu ... przyjechali. Z bagażnikiem po brzegi różnościami wypełnionym, których do tej pory dokładnie obejrzeć nie zdążyłam, takie bowiem mnóstwo przydasi, nie kto inny jak Renia, przygotowała i dzięki uprzejmości swojego M na Żurawią dostarczyła. Dziękuję Reniu za wielkie serducho i pomysł na to, jak innym radość sprawić można.Długo jeszcze tym dobrociom przyglądać się będę i rozmyślać, jak użytek z nich zrobić.
Po raz kolejny przekonałam się, jaki przyjemny jest ten blogowy świat do reala przeniesiony, w którym wiek, status materialny,światopogląd czy orientacje polityczne nie mają żadnego znaczenia, w którym można przeżyć piękny czas ciesząc się chwilą i byciem razem, z dala od tego czym żyje świat.
I tak trzymać.
I tym roześmianym akcentem mój dzisiejszy wpis kończę
życząc Wam podobnych spotkań i radości z nimi związanych.
Marysia
Widzę Marysiu, że nie tylko ja takie tasiemce piszę :-) Ale u Ciebie to ja zawsze z miłą chęcią czytam wszystko od dechy do dechy, żeby niczego nie pominąć:-).
OdpowiedzUsuńBez Y żyć trudno ale znaleźć go na pierwszym miejscu jeszcze trudniej :-) Jak widać dla Ciebie nie ma rzeczy niemożliwych :-).
Motyle są zjawiskowe Twoje hafty zachwycają mnie od dawna a jak zobaczyłam na żywo tą drobnicę wyjść z podziwu nie mogę.
Zakładka jak zawsze extra a książka i na mojej liście się znajduje.
Spotkania jak zawsze trochę zazdroszczę w Twoim przepięknym, klimatycznym miejscu. Ciesze się również, że zobaczyłam Ciebie nie tylko od "tylca".
Pozdrawiam
jakie piękne te motyle :)
OdpowiedzUsuńmotylki mnie zauroczyły od razu:)
OdpowiedzUsuńcałe wnętrza pokój po pokoju oglądałam z radością i podpatrywałam pomysły:)urzekło mnie wiele zakątków sypialnia naj...cudne wszystko co tworzysz dziękujemy za miłą wizytę i zapraszamy w nasze progi:)
Wspaniałe motyle, a takie spotkania fantastyczne :) Świetnie poradziłaś sobie z literą Y. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńśliczne aniołki i zakładka :)
OdpowiedzUsuńPomysł na pomalowania świata na żółto całkiem fajny.....motyle cudo, a wizyta jak widać świetna, dom otwarty więc Ja się pisze na piątunio Marysiu, ściskam Dusia
OdpowiedzUsuńMarysiu piękny prezent przygotowałaś. Motyle coś pieknego , takie ulotne , delikatne. Utożsamiam się z Twoim ostanim zdaniem , że należy cieszyć się chwilą i byciem razem. Miło Was widzieć , muszę bliżej zapoznać sie z blogiem Reni , bo go nie znam. Pozdrawiam cieplutko . Zapomniałam dodać , że bosko masz w tej altanie !!
OdpowiedzUsuńPiękny prezent. Książka i zakładka - idealnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Nadal pięknie u Ciebie, stąd nadal piękne blogowe spotkanie :-) Ja nasze nadal wspominam i tak już zostanie :-) nawet gdy zdarzą się kolejne :-) A motylki wyszły rewelacyjnie, jak dla mnie idealne, takie zwiewne, delikatne i nieoczywiste :-) Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńPiękna zakładka i piękny tryptyk. A najpiękniejsze wspólne spotkanie:)
OdpowiedzUsuńEch no swietne nam tu rzeczy pokazujesz i piszesz Marysiu....zakładka dopracowana w każdym calu, motyle niesamowite a spotkanie jak zawsze do pozazdroszczenia:) sciskam!!!
OdpowiedzUsuńMarysiu! Mimo że literka Y jest trudna ,To Świetnie sobie z nią poradziłaś, Zakładka Przepiękna A motylki Cudowne - Pozdrawiam Cieplutko
OdpowiedzUsuńCudna altanka Marysiu, prezent znakomity, a motylki idealnie wkomponowały się we wnętrze.:) Miło widzieć takie radosne twarze, widać że spotkanie bardzo udane.:) Pozdrawiam milutko!:)
OdpowiedzUsuńZawsze zachęcam aby patrzeć na zachód słońca z każdej strony, sama często podziwiam stojąc do niego tyłem, właśnie dla takich kolorów :D
OdpowiedzUsuńCudownie wybrnęłaś z literką, piękne prace a ostatnie zdjęcie takie sielskie i magiczne, masz rację... świat blogowy jest fantastyczny. Świetna altana :)
Pozdrawiam :D
Masz rację Marysiu- te spotkania są piękne, Ty z Renią, a ja z Małgosią :-)
OdpowiedzUsuńMotyle mnie urzekły, a prezent dla szwagierki wymarzony!
Serdeczna droga przyjaciółko z bloga :)
OdpowiedzUsuńBardzo Cię przepraszam ale nieopatrznie usunął mi się twój komentarz pod liliowcami. Usuwałam spam jaki co i rusz pojawia się i... niefortunne oznaczenie twojego wpisu dojrzałam w momencie zgody na usunięcie. Bardzo, bardzo Cię przepraszam :)
Motylki są cudowne,a tak wspaniałego spotkania to tylko pozazdrościć:)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńThe blog are the best that is extremely useful to keep.
OdpowiedzUsuńI can share the ideas of the future as this is really what I was looking for,
I am very comfortable and pleased to come here. Thank you very much!
ดูหนัง
Zjawiskowe motylkowe trio. Faktycznie tylko jako trojaczki muszą występować bo pojedynczo strasznie samotne się wydawały.
OdpowiedzUsuńI bardzo się cieszę, że blogowe spotkania zataczają coraz szersze kręgi.
Oby zrodziły się tego trwałe przyjaźnie albo przynajmniej ściślejsze znajomości. Bo blogowy świat jest fantastyczny dlatego, że tworzą go fantastyczni ludzie.