... a praktyka mistrza czyni.
Tak mówią, a ja chętnie z tej obiegowej prawdy skorzystać zamierzam.
Rzecz jeszcze jednego prezentu dotyczy,
którego właścicielką, za przyczyną moich Panów się stałam,
i któremu teraz,
gdy kuchenne rewolucje z przyjmowaniem gości związane ucichły,
bliżej przyjrzeć się mogę i jego możliwości poznawać.
A oto skutki tego "oglądactwa" i tajników zgłębiania,
jeszcze z mnóstwem błędów, ale na nich przecież człowiek się uczy,
z niedociągnięć liczbą sporą, ale przecież
"praktyka mistrza czyni"
więc tą drogą , do sukcesu, zmierzać będę.
Dość gadania,
konkretom przyjrzeć się trzeba,
co fajne pochwalić,
co nie bardzo wyszło zganić,
wskazówek i rad udzielić,
o co bardzo proszę.
Koniec oglądania, ale obiecuję,
że wkrótce z nowymi pomysłami do Was wrócę,
bo sporo możliwości jeszcze owe urządzonko kryje,
a i w mojej głowie, kolejne pomysły się rodzą.
Przecież o hafcie zapomnieć nie mogę i punkt styczności z nowym , dla nich znaleźć muszę.
Gdy o próbach mowa i do perfekcji dążeniu,
jeszcze jedno starcie z quilligiem pokazać bym chciała,
które, jak dla mnie, kolejnym mini fiaskiem nazwać mogę,
i w związku z tym, do mistrzyni w tej dziedzinie, po nauki udać się muszę.
Pierwsze koty za płoty, kolejne już w obejściu zostaną, obiecuję.
Ta karteczka do Ulki powędruje
i jako moja ulubiona forma,
w lipcowo-sierpniowym wydaniu zabawy,
udział weźmie.
No i koniec nareszcie, to już wszystkie na dzisiaj "wytworki"'
Zostawiam Was z nimi, a ja na praktyki się udaję,
aby kolejna karteczkowa odsłona,
bardziej udana była.
Pozdrawiam serdecznie
Marysia