Jeszcze nie tak dawno prałam pieluszki, kupowałam klocki Lego i całe armie plastikowych żołnierzyków, przeżywałam pierwszy dzień w przedszkolu, potem w szkole oraz łzy wzruszenia lałam, gdy biret z pomponem w górę poszybował.
Teraz też jestem przy nim, gdy kocha, pracuje i przeżywa swoją dorosłość.
Stoję nieco z boku, obserwuję i wspominam, tak jak każda mama.
Jutro, kochane mamy, "zaliczymy" kolejny Dzień Dziecka, kupimy naszym dzieciom lody, ucałujemy i przytulimy serdecznie i po raz nie wiadomo który powiemy im, że kochamy, że jesteśmy, że czuwamy i zawsze jesteśmy gotowe wesprzeć w trudnych chwilach, wysłuchać i przeciwstawić się całemu złu, które ich spotyka, cieszyć się ich szczęściem, sukcesami i podziwiać, jak sobie z życiem radzą.
Wszystkim naszym dzieciom, tym całkiem małym i tym trochę większym, życzę, aby nigdy nie zabrakło w ich życiu mądrej i czułej miłości Mam i Tatusiów, aby dokonywali mądrych wyborów a ich ścieżki nie plątały się zbyt mocno.
Jakiś czas temu, dla pewnego Maluszka powstała kartka z okazji Chrztu Św., przy wykonywaniu której, takie właśnie rozmyślania mi towarzyszyły.
Dołączam ją do dzisiejszych życzeń, w nadziei, że obudzi wspomnienia i pobudzi do refleksji, nawet tych, którzy już dawno z pieluszek wyrośli.
Karteczkę zgłaszam do zabawy Imieniny miesiąca u Hanulka, która przyznam bardzo wdzięczny temat wybrała.
Liczne zabawy blogowe oraz codzienne obowiązki prawie całkowicie mój osobisty czas wypełniają, ale jednak jednym okiem z mojego nowego miejsca gniazdowania zerkam i cóż widzę, piękne lato tej wiosny. Ogród kwitnie i pachnie, ptaszorki świergolą, słoneczko przygrzewa i zdawać by się mogło, że czas kanikuły nastał, ale nic z tego, obowiązki czekają i tym cudnym czasem w pełni rozkoszować się nie dają. Udało mi się jednak trochę zmian za kamiennym murkiem podpatrzeć i jeszcze z nich wymierny użytek zrobić. Zachwycona kwieciem wszelakim za suszenie tychże się zabrałam w opasłych tomiskach zamykając, ciężkimi półkami regału, na czas remontu zdemontowanymi, przygniatając oraz nowej , przynajmniej dla mnie, techniki asamblażu próbując, swój pierwszy w życiu papier czerpany wyprodukowałam. Przyznam, że efekt końcowy zachwycił mnie wielce i za kolejne arkusze tego papierowo- kwiecistego cuda zamierzam się zabrać. Czekają maki, chabry, i inne polne kwiatuszki, aby wdzięcznie w papierowej masie się zatopić.Będą pełnić rolę naturalnych skrapków, gdy kolejne wyzwania kartkowe w blogosferze się pojawią. Jeszcze nie wiem, jak to zrobię, ale połowy dokonał, kto zaczął, więc na półmetku jestem.
Jeszcze kilka fotek z ogródka i zmykam. Za dzisiejsze spotkanie dziękuję, miłego weekendu pod błękitnym niebem życzę
Marysia