piątek, 30 sierpnia 2019

Pierwsze koty za płoty

... a praktyka mistrza czyni.
Tak mówią, a ja chętnie z tej obiegowej prawdy skorzystać zamierzam.
Rzecz jeszcze jednego prezentu dotyczy, 
którego właścicielką, za przyczyną moich Panów się stałam, 
i któremu teraz,
 gdy  kuchenne rewolucje z przyjmowaniem gości związane ucichły,
bliżej przyjrzeć się mogę i  jego możliwości poznawać.
A oto skutki tego "oglądactwa" i tajników zgłębiania,
jeszcze z mnóstwem błędów, ale na nich przecież człowiek się uczy,
z niedociągnięć liczbą sporą, ale przecież
"praktyka mistrza czyni"
więc tą drogą , do sukcesu, zmierzać będę.
Dość gadania, 
konkretom przyjrzeć się trzeba, 
co fajne pochwalić,
co nie bardzo wyszło zganić,
wskazówek i rad udzielić, 
o co bardzo proszę.




























 Koniec oglądania, ale obiecuję,
że wkrótce z nowymi pomysłami do Was wrócę,
bo sporo możliwości jeszcze owe urządzonko kryje,
a i w mojej głowie, kolejne pomysły się rodzą.
Przecież o hafcie zapomnieć nie mogę i punkt styczności z nowym , dla nich znaleźć muszę.
Gdy o próbach mowa i do perfekcji dążeniu,
jeszcze jedno starcie z quilligiem pokazać bym chciała, 
które, jak dla mnie, kolejnym mini fiaskiem nazwać mogę, 
i w związku z tym, do mistrzyni w tej dziedzinie, po nauki udać się muszę. 
Pierwsze koty za płoty, kolejne już w obejściu zostaną, obiecuję.





Ta karteczka  do Ulki powędruje 
i jako moja ulubiona forma,
 w lipcowo-sierpniowym wydaniu zabawy, 
udział weźmie.

No i koniec nareszcie, to już wszystkie na dzisiaj "wytworki"'
Zostawiam Was z nimi, a ja na praktyki się udaję,
aby kolejna karteczkowa odsłona,
bardziej udana była.

Pozdrawiam serdecznie

Marysia

wtorek, 27 sierpnia 2019

Tak się składa...

,... że oprócz wakacyjnej laby, lato w darze, czas świętowania mi przynosi.
Cieszyć się więc mogę obecnością gości i w ogrodzie biesiadowaniem. 
Trochę wokół stołu się pokręcić, swojskimi potrawami przyjaciół podjąć,
i napitków wszelakich nie szczędząc,
miło czas spędzić.
Takie lata pożegnanie, bo u jego schyłku rzecz się zadziewa, 
ale słoneczko do kawy razem z nami zasiadło, a ciepły wieczór na przyjacielskie  pogaduchy, 
wśród dyskretnego światła latarenek pozwolił.
Prawie utonęłam w morzu życzeń,
tych osobiście złożonych,
i tych , które innymi drogami dotarły.
Za wszystkie ciepłe słowa, piękne kartki i prezenty,
wszystkim Wam, ta drogą dziękuję,

Ani,
która, aby moje twórcze działanie
 wspomóc i do dalszej pracy zachęcić,
takie oto "motywatory",
wraz z pięknie wyhaftowaną karteczką, 
przysłała.



Olce,
 która "mój portret" igiełką namalowała
oraz pięknym frywolno-koralikowym kompletem,
moje biżuteryjne zasoby wzbogaciła.





Elżbietce,
która piękną kartką , frywolitkową bransoletką i cenną wskazówką mnie obdarowała, 
i tym sposobem swojego wielkiego serca i talentu dowiodła.


Justynce,
która moje remontowe "fanaberie" pod uwagę wziąwszy,
cudnym łapaczem,
w subtelnych kolorach, pełnym zwiewnych wstążeczek i piórek,
salon przyozdobiła.





oraz
piękne życzenia na kartce w technice pergamano dołączyła.


Dorotce,
która na uroczej karteczce piękne życzenia przysłała,



oraz pewnej miłej i utalentowanej Oleńce,
która 
specjalnie dla mnie,
 wiedząc, 
że wielką fanką Jej malowanych chmur jestem,
taki ich bezmiar mi darowała.




Dziękuję też za wszystkie mailowe, sms-owe i telefoniczne życzenia.

O jeszcze jednym prezencie i moich z nim potyczkach, w kolejnym poście napiszę i efekty moich poczynań pokażę, 
bo dziś i tak sporo czasu Wam zajęłam 
i dłużej Waszej cierpliwości na próbę wystawiać nie chcę.

Jako, że wszystko w życiu równoważyć się powinno, 
to i ja, 
aby o tę równowagę zadbać, 
kilka drobiazgów, 
dla pewnych, bliskich mi osóbek, 
przygotowałam.

Pierwsza,
o wielkim sercu i  nie spożytym do rękodzieła zapale,
która wkrótce swoje urodziny świętować będzie,
i dlatego w darze maki Jej niosę,







Druga,
 przyjaciółka z lat szkolnych, 
która prawie co roku naszą klasową ferajnę w swoim ogrodzie przyjmuje, 
 na zawiązane z tym niedogodności nie bacząc.
I  to Jej właśnie skromną karteczkę, z podpisami wszystkich biesiadników, 
ku wspomnieniom, 
darować zamierzam.





Miłego, pełnego twórczego działania tygodnia 
życzę,


Marysia

wtorek, 20 sierpnia 2019

Co kolor może...

...a może wiele.
może,
humor poprawić lub w zły nastrój wpędzić,
może,
 zmysły pobudzić lub je uspokoić,
może,
na nerwach zagrać lub radość wywołać,
może,
przysłowiową kropkę nad "i" stanowić lub przesyt wywołać.
Tych "może" wiele jeszcze przytoczyć by można, ale każdy, swoje własne doświadczenia w tym względzie posiada i do mojej listy, jeśli ma ochotę,  dopisać je może.
Tak właściwie to nie wiem, czy to kolor na nasz nastrój wpływa, czy rzecz całkiem odwrotnie się ma.
Czasem, gdy szaruga za oknem skutecznie energii pozbawia, 
mam ochotę kolorowe kalosze założyć, pod żółtym parasolem się schować 
i na przekór wszystkiemu, w świat ruszyć.
Taka barwna terapia, aby złe nastroje odpędzić i radość przywołać,
jak w przypadku Celinek, które taką włąśnie rolę pełnić mają,









 



Celinki
Kolor wiele może, 
i to samo, choć inaczej , pokazać potrafi.
Na dowód, trzy zakładki.
Ten sam wzór, lecz inne niteczki.
Efekt?







I jeszcze przysłowiowa kropka nad "i",moja ulubiona.
Zapewne też tak macie, że czasami, w Waszym dziele  "czegoś" Wam brakuje, 
i wtedy tej rzeczonej kropki szukacie.
I wówczas,
 w sukurs kolor przyjść może i dzieła dokonać.
Jednostajność przełamać, czasem pikanterii dodać,
tak jak czerwone pantofelki wśród tiulowych falban ślubnej sukienki pewnej panny młodej,
i tym samym ,
kropkę nad "i" postawić.
Zdjęcia pantofelków nie mam, ale zapewnić mogę, że cudnie od bieli się odcinały, i zmysły niejednego pana pobudziły,
ale zieleń ogrodu, różnorodnym kwieciem ożywioną,
zaprezentować mogę.








a na dowód, 
że natura sama dzieła dokonać próbuje, 
petunia, samosiejka, 
która sama z siebie, na betonie wyrosła.


I kto teraz,
 barwnym dywagacjom, 
zaprzeczyć się ośmieli?

I tym kolorowym akcentem 
moją dzisiejszą pisaninę kończę,
miłego tygodnia życzę,


Marysia