... Bóg w dom,
staropolska maksyma, która coraz częściej moje wątpliwości budzi, i to nie dlatego, że gości przyjmować nie lubię lub nie chcę, ale dlatego, że gdzieś w codziennym zabieganiu, zagubiły się spontaniczne spotkania, z potrzeby "pogadania" wynikające.
Do rzadkości należą niezapowiedziane wizyty przyjaciół, znajomych, czy krewnych, lub zwykłe sąsiedzkie ploteczki przy małej czarnej.
Wszystko wcześniej uzgodnione być musi, aby niezręcznych sytuacji uniknąć i gospodarzy w zakłopotanie nie wprawić. To podobno do dobrego tonu należy i o dobrym wychowaniu świadczy.
A mnie jednak trochę żal jest tego dawnego "spontanu", który czasem od pracy nas oderwał lub popołudniową drzemkę zakłócił, ale przecież
"Gość w dom, Bóg w dom",
a przed takim dobrem drzwi zamykać się nie godzi.
I nawet gdyby , ów gość, do gatunku tych, co pajęczynę na lampie dostrzegą i wśród owoców na paterze z lekka nadgniłą cytrynę wypatrzą należał, to jednak, żartobliwie rzecz ujmując, i w takim zachowaniu palec Boży zauważyć można, i tym samym, przewodnią maksymę potwierdzić.
Bo przecież pajęczyna od rozżarzonych żarówek zająć by się mogła, a nadgniła cytryna wśród pozostałych owoców większe szkody wyrządzić.
Tacy goście, na szczęście, do rzadkości należą, bo większość z życzliwym słowem, radością lub pomocą przychodzi.
Tacy goście, na szczęście, do rzadkości należą, bo większość z życzliwym słowem, radością lub pomocą przychodzi.
Tak więc cieszmy się z odwiedzin bliskich, przyjaciół i znajomych, nawet wtedy, gdy nie w porę przyjdą, bo to tylko o bliskich relacjach świadczy i z brakiem kultury nic wspólnego nie ma.
I choćby cały świat inaczej myślał, ja owej maksymie wierną pozostanę.
Dlatego więc, wszystkim moim wiernym gościom, którzy bez zaproszenia mój blog odwiedzają, dzisiaj serdecznie dziękuję,
za to, że
wpadacie na chwilkę,
czytacie,
oglądacie,
i chwalicie,
za to, że
jesteście,
motywujecie,
i inspirujecie,
za to, że
dzięki Wam odkryłam i doskonalę swoje pasje
i za to, że mogę do Waszego grona należeć.
Jako, że mój poprzedni wpis dokładnie w drugą rocznicę mojego blogowania opublikowany został, dwóm, losowo wybranym gościom, którzy bez specjalnych zaproszeń na urodzinową imprezę przybyli, w sposób szczególny chcę podziękować.
Specjalnie, na tę okoliczność, dwa haftowane ptaszorki przygotowałam i to właśnie one do Agatki i mojej imienniczki, Marysi, z serdecznym podziękowaniem polecą.
Mam nadzieję, że ta forma "gościńca" dziewczynom do gustu przypadnie i ptaszorki w swoich progach z przyjemnością ugoszczą.
Aby jednak faux pas nie popełnić i o znajomości współczesnych zasad zaświadczyć, o ich wizycie grzecznie informuję i o Wasze adresy pięknie proszę.
Mnie również radość ogromna kilka dni temu spotkała, gdy skrzydlata piękność u progu mojego domu stanęła, pozdrowienia od Basi przynosząc i o gościnę prosząc.
I jak tu prawdziwości staropolskiej maksymie nie przyznać?
Mam nadzieję, że ta forma "gościńca" dziewczynom do gustu przypadnie i ptaszorki w swoich progach z przyjemnością ugoszczą.
Aby jednak faux pas nie popełnić i o znajomości współczesnych zasad zaświadczyć, o ich wizycie grzecznie informuję i o Wasze adresy pięknie proszę.
Mnie również radość ogromna kilka dni temu spotkała, gdy skrzydlata piękność u progu mojego domu stanęła, pozdrowienia od Basi przynosząc i o gościnę prosząc.
I jak tu prawdziwości staropolskiej maksymie nie przyznać?
Pozwólcie, że jeszcze "zegarowe" postępy pokażę, bo termin wizyty u Ani niedługo upływa, a jej żabka niecierpliwie gości wypatruje.
Moją dzisiejszą wizytę u Was zakończyć już pora i do codziennych obowiązków wrócić.
Dziękuję za gościnę i obiecuję, że znów bez zaproszenia do Was wpadnę.
Marysia
Dziękuję za gościnę i obiecuję, że znów bez zaproszenia do Was wpadnę.
Marysia